Emocjonalne odsłonięcie
Długo nie dodawałam żadnego postu. Trochę ze względu na to, że nie miałam czasu, a trochę dlatego, że czasem mam tak, że najchętniej usunęłabym się z mediów społecznościowych, przy okazji też zwolniła z pracy i zaszyła gdzieś u podnóża Tatr, telefon zrzucając ze szczytu Rys.
Tak jak już chyba większość z nas w tych czasach, jestem bardziej niż kiedyś osobą publiczną. Mam wrażenie, że gdy chce się działać w internecie, to trzeba się jakoś bardziej odkrywać, bo wiem, że jest coś takiego w ludziach, we mnie oczywiście też, że lubimy podglądać cudze życie, porównywać ze swoim, sprawdzać jak to jest u innych. I nie jest to złe ani dobre, zależy do czego to służy. Myślę, że aby być w dobrej relacji z człowiekiem, trzeba wyjść do niego, otworzyć się, dać coś od siebie bez gwarancji, że coś z tego będzie. Nawet jeśli głowa będzie pełna myśli, że ktoś oceni, coś sobie pomyśli czy skomentuje. Wiadomo, że to trudne, zwłaszcza gdy nie do końca się wie, co się robi, i czy jak już się robi, to czy się robi dobrze. Ja mam wciąż w sobie konflikt, czy to robić, czy nie. A jeśli robić, to jak, a jeśli nie, to co innego robić?
Pytanie, czy muszę się odkryć?
Coraz częściej odpowiedź jest twierdząca, ponieważ dzięki mojemu doświadczeniu, mam szansę pomóc komuś z problemami, które sama kiedyś miałam. Dodatkowo poprzez pisanie nauczyłam się wyrażać siebie. Jestem taka, że potrzebuję do życia patetycznych słów, które mogłyby pokazać co mi jest. A po drugiej stronie potrzebuję odbiorcy. Zawsze była nim bliska mi osoba albo specjalista, teraz to się trochę zmienia w dobie internetu i po wydaniu książki „Bardziej kochać siebie”.
W miarę trwania i przerabiania różnych procesów w terapiach, w szkołach i w domu, czuję, że wiele się u mnie dzieje. Wciąż badam i sprawdzam, co jeszcze może mieć wpływ na zmiany, jakie we mnie zachodzą, ale już teraz myślę, że może to być wiek, inni ludzie, zdarzenia przyczynowo skutkowe (np. jeśli ktoś ma mnie w dupie, to się uodparniam) i ilość popełnionych błędów. Myślę, że wraz z którymś błędem z kolei, w końcu się można czegoś nauczyć. Każdy ma swój czas na zmianę, na zrozumienie i na stanie się Zdrowym Dorosłym, bo każdy się z czymś zmaga, każdy czegoś potrzebuje, każdy czegoś pragnie i czegoś się boi. Nawet jak się tego wypiera, to wypada, choć przed samym sobą, się przyznać. To pierwszy krok do stawiania czoła problemom. Jak mamy uczyć młodszych ludzi, w jaki sposób rozwiązywać problemy, jak sami tego nie potrafimy? Ba, często w ogóle samym problemem jest to, żeby się przyznać, że ów problem się ma. Udajemy gruboskórnych i dobrze funkcjonujących, a w środku okazuje się, że jesteśmy zlęknionymi dziećmi, które potrzebują przytulenia, pochwalenia, ciepłego uśmiechu i akceptacji. Ja też taka byłam, czasem wciąż jeszcze jestem…
Chciałabym, by o tym powstała książka. „Walczyć o siebie” – taki miałaby tytuł. Przyszło mi to do głowy podczas sesji terapeutycznej, gdy usłyszałam, że wciąż muszę walczyć o siebie. To prawda, tak jest.
Swoją drogą „Bardziej kochać siebie” też powstało w gabinecie. Trochę innym, który inne rzeczy pomagał dostrzegać, naprawiać i wywalczyć dla siebie.
Trochę się więc dzisiaj odsłaniam.
Wydaje mi się, że większość osób czuje, że emocjonalne odsłonięcie się jest nieporównanie trudniejsze od jakiegokolwiek innego odsłonięcia, choćby fizycznego i dlatego ludzie tego nie robią. Zwykle unika się tego co trudne, niestety. Jakoś łatwiej jest się rozebrać z ubrań niż z uczuć, myśli, strachów czy bólu. Zastanawiam się, dlaczego tak jest?
Przecież jesteśmy ludźmi, a ludzie tak mają. Tak jak mają zmarszczki, cellulit i krzywy nos, tak i mają lęk przed odrzuceniem, wstyd przed przyznaniem się do błędu czy ból rodzący się w niskim poczuciu wartości. Różnie na to reagujemy, różnie sobie radzimy, ale przecież tak mamy. Dlaczego nasze niedoskonałości, zrodzone kiedyś tam w przeszłości, z niezaspokojonych potrzeb, dzisiaj są ukrywane pod warstwą nieprawdy, jaką sprzedajemy, na co dzień, sobie i innym? Przecież one istnieją. Przecież mamy potrzeby. (Mój terapeuta często powtarza, by pamiętać, że wszystkie potrzeby są dobre, tylko strategie zaspokajania tych potrzeb mogą być niewłaściwe!).
Poczytaj mój post „dziennik potrzeb” i przypomnij sobie, uświadom, zobacz jak jest u Ciebie. Bardzo Cię proszę.
Ja już mogę pisać o swoich emocjach, strachach i bólu. Sprawdź jak jest u Ciebie.
Przyznaję, że boję się pijanych ludzi, przemówień publicznych i rozmów telefonicznych. Nie lubię niespodzianek, utraty kontroli i hałasu. Złoszczę się, gdy ktoś mi coś każe, nie uznaje, że mam inne zdanie i mnie nie słucha. Odczuwam dyskomfort, gdy ktoś się mnie pyta o zdanie, mam się wypowiedzieć na temat, o którym mało wiem lub, gdy ktoś przy mnie plotkuje i oczekuje, że też to będę robić. Wstydzę się, gdy nie znam odpowiedzi na oczywiste pytanie, gdy mam rozmawiać z kimś, kogo uznaję za autorytet, gdy dostaję prezenty i gdy mam obgryzione paznokcie. Smucę się, gdy ktoś mnie ignoruje, gdy słyszę słowa krytyki i gdy przypominam sobie, że moja mama z moim tatą piją. Chce mi się płakać na myśl o tym, ile musieliśmy przejść, jako dzieci nieuświadomionych rodziców. Zbieramy teraz żniwo zaburzeń psychicznych, depresji, uzależnień i różnego rodzaju problemów wszelkiej maści (psia jego mać!).
Jesteśmy ludźmi i taki nasz los. Krzywdzimy się wzajemnie i krzywdzić będziemy, ale dla równowagi moglibyśmy też umieć się wspierać, kochać i rozumieć.
Co Ty o tym myślisz?
Jakie Ty masz super wrażliwe miejsce? Co chcesz ukryć? Czego się boisz? Zaglądasz tam czasem?
Nie musisz tu o tym pisać, ale zachęcam Cię, do zaglądnięcia w głąb swoich pozamykanych szuflad i spotkania się ze sobą. Może to być dla Ciebie ciekawe spotkanie. Może być trudne, ale też warte swojej ceny. Bo czy to nie jest tak, że to, co przychodzi łatwo, nie jest tak cenne jak to, na co trzeba pracować ciężej?
Może ta konfrontacja, ze swoimi strachami spod łóżka, da Ci więcej, niż można od niej oczekiwać? Może dzięki niej strachy przestaną być strachami, a zaczną być zwykłymi ludzkimi emocjami i lękami.
Dzięki za Twoją uwagę i czas.